Pamięć.
Teatr istnieje dzięki pamięci: jego forma materialna – przedstawienie – trwa, a raczej kotłuje się, wrze zaledwie przez kilkadziesiąt minut, choć jego strzępy, rozbłyski mogą nam towarzyszyć przez całe życie. Klasyczny teatr od wieków istnieje dzięki literaturze dramatycznej – ta pamięć teatru zapisana jest w książkach i ciągle odnawiana przez kolejne inscenizacje; paradoksalnie niezmienny kanon jest dla teatru dramatycznego źródłem odnowy języka i ekspresji.
Cóż więc z perspektywami rozwoju teatru alternatywnego, który odrzuca literaturę, neguje dramaturgię jako niezbędny impuls dla twórczości? Czy nie pozbawia się w ten sposób istotnej płaszczyzny porównawczej, punktów odniesienia niezbędnych dla własnej samoświadomości i rozwoju? W jaki sposób może ocalać i pielęgnować żywą pamięć o sobie samym? Może powinien – choćby rzadko – wracać do ułomnej biologicznej pamięci,wspomaganej istniejącymi szczątkami materialnej dokumentacji (zapisy, notatki, zdjęcia,fragmenty filmów) by przetwarzać wspomnienia o dawnych dokonaniach? Być może z tych powodów w polskim teatrze alternatywnym zaistniała ostatnio seria przedstawień nawiązująca do historycznych dzieł – ich remake’ów (które ja wolałbym nazywać używanym w ubiegłym wieku francuskim słowem hommage, w którym zawiera się i wysiłek rekonstrukcji i reinterpretacji, i hołd).
Lech Raczak
Fot. Maciej Zakrzewski