„Nie chcę się z nimi bawić, ale jeśli odmówię – zabiją mnie. Ich zabawy mogą być zresztą różne, na przykład takie z użyciem czołgów. Co wtedy stanie się z moją porcelaną? Co wtedy wyniosę w panicznej ucieczce z mojego domu i z mojej pamięci? Czy będę skazany na sny, w których dotykam ręki mojego podstarzałego, umierającego sobowtóra? Skąd będę wiedział, że umiera on, a nie ja? I kto będzie śnił kogo ? Który którego z nas?
Płomień rozpala kadzidło. Jego światło kontrastuje ostro z mrokiem teatralnej sali. Subtelna gra światła z ciemnością będzie jednym z leitmotivów tego spektaklu. […] Cień rodem z wiersza Eliota kładzie się na przestrzeń całej niemal sali. […] Zapalony papieros przynosi nam jeszcze jedną plamkę światła. […] Abstrakcyjne, filozoficznie pogłębione refleksje z wiersza Eliota znajdują tu kontrapunkt w postaci autoironicznego tekstu Lecha Raczaka:” Kim jesteś, te trochę ambicji, pożądliwości i marzeń/ nie zasługuje na karę przydługiej agonii”. Tak oto gęsta do bólu esencja napotyka trzeźwy opór mającej się ku końcowi egzystencji. […] Przed nami godna Syzyfa, ryzykowna wspinaczka po owej „drabinie”, którą kończą niebezpieczne upadki na spowitą mrokiem podłogę. Każdy z upadków jest wymownym zwieńczeniem kolejnego motywu z „Porcelany” Stanisława Barańczaka. No i bolesnym dowodem na to, że w chwili ostatecznej próby nic nie da się ocalić – porcelany, ubrań, książek…[…] W dzisiejszym czasie wojen i katastrof, gdy codziennością stają się masowe migracje, ucieczki, przesiedlenia, gdy wciąż trwa exodus ukraińskiego ludu, który wspólnie przeżywamy, wiersz Barańczaka z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wybrzmiewa pełnią swego przesłania. […] Rozlega się monotonny, jednostajny dźwięk. Jakaś spokojniejsza, mniej niż zwykle natrętna syrena alarmowa ? Bohater w raz ze swym (śnionym?) alter ego przewraca się, badając „nowego samego siebie”. […] W tle słyszymy cały czas mówiony powoli, beznamiętnie tekst Borgesa o umieraniu we śnie, wspólnie z sobowtórem śniącego (śnionego?) podmiotu (przedmiotu?). Tym samym wraca do nas Eliotowski motyw rozziewu między potencją a egzystencją, między ideą a rzeczywistością. […] Kończy się ten intensywny „obrzęd życia”, kończą się sny, złudy, przywidzenia, rozpalenia, zgaszenia, kończą się słowa, tony, kolory, zapachy, gaśnie światło, nikt już nie rozbija szkła, nie ma nawet komu zaskomleć.
„Odbicia” są ostatnim śladem teatralnej aktywności Lecha Raczaka, który jest współautorem koncepcji scenariusza. Wymagają od widza maksymalnego skupienia i wytężonej aktywności intelektu oraz wyobraźni. Wymagają też ogromnego wysiłku performera,który do ekwilibrystycznych wyczynów ciała dodać musi niezwykle intensywne natężenie ducha. Jest ono konieczne, gdy serwuje się nam tak ogromna ilość różnorodnych bodźców, motywów i skojarzeń.
Zatem: warto przyjść, obejrzeć, posłuchać, powąchać, przeżyć, przetrawić, a potem wrócić i doświadczyć tej niesamowitej teatralnej intensywności jeszcze raz.”
Fragmenty recenzji Juliusza Tyszki – „Obrzęd życia”/ NietakT! Nr 1-2(42-43)/2022
„Spektakl Odbicia zawiera w sobie elementy charakterystyczne dla teatru alternatywnego, dramatycznego i lalkowego.(…)
Znacie ten niepokojący stan, który towarzyszy po przebudzeniu z nazbyt realistycznego snu? Zgubiliście się w podróżach sennych, nie wiedząc, po której stronie jesteście?(…)
Spektakl Odbicia stanowi swoistą kontynuację tematów podejmowanych przez Raczaka w realizacji Podróże przez sny, przepełnionej obrazami spiętrzonych, onirycznych wędrówek i wielokrotnych konfrontacji z kantorowskim Teatrem Śmierci. Grze aktorskiej Pawła Stachowczyka przyglądamy się dzięki snopom światła znajdującym się tam, gdzie artysta. Reszta to ciemność. Spektakl rozpoczyna się monodramem, rozważaniami na temat cienia. Cień w powszechnym mniemaniu… czym jest? Czym nie jest? To obszar, do którego nie dociera światło. To obszar, do którego za chwilę dotrze światło. To archetyp, który przynależy do nieświadomości indywidualnej i zbiorowej. Cień jest tym, co wyparte, co odszczepione, to kompleks emocjonalny. Cytaty wypowiadane przez Stachowczyka wchodzą w reakcję z indywidualnymi pętlami skrywających się myśli – jak często spektakle teatralne są początkiem równoległych widowisk dziejących się w naszych głowach?(…)
Historia ta bazuje na jednej z opowieści Jorge Louisa Borgesa, Dwudziesty piąty sierpnia 1983, który we śnie spotyka się ze sobą z przyszłości.(…)
“Najważniejsze jest, aby się przekonać, czy tylko jeden człowiek śni, czy też dwóch śni o sobie… W istocie jest nas dwóch i jesteśmy jednym…” – cytuje Borgesa Stachowczyk, który uwolni się zaraz od onirycznego towarzysza, swojego cienia. Ale to uwolnienie pozostaje bez znaczenia, bo, jak powtarza za pisarzem artysta, na zewnątrz i tak oczekują nas inne sny.”
Fragmenty recenzji Klaudii Strzyżewskiej