Recenzje
„Spisek smoleński” Lecha Raczaka, zrealizowany z zespołem Orbis Tertius, jest bardzo mądrym i potrzebnym głosem w debacie publicznej na temat relacji społecznych opartych na wrogości. A poza tym jest znakomitym spektaklem teatralnym, wymykającym się wszelkim łatwym podziałom na „nas” i „ich”, choć mam niestety podejrzenie graniczące z pewnością, że będzie próbował tak być zakwalifikowany.

– Joanna Ostrowska, teatralny.pl



Smoleńsk to temat szalenie trudny, obłożony licznymi tabu. Trzeba być bardzo odważnym, świadomym i umieć zastosować język teatru, żeby taki temat podjąć. Dla mnie to nowe „Dziady”.

– Andrzej Maszewski na antenie Radia Merkury



Być może reżyser „Spisku…” nie mówi nam na scenie nic nowego: przywołuje zbiorowe obsesje, które dobrze znamy z ekranów telewizorów. Może nie ma w tym spektaklu zbyt wiele empatii. Ale jest w nim na pewno dużo szczerej, skłaniającej do myślenia złości. Na jazgot, który przyćmił prawdziwą, cichą i bolesną żałobę. I na samą żałobę, która nie ma końca.

– Marta Kaźmierska, Gazeta Wyborcza



Raczak, wbrew temu, co chce w przedstawieniu widzieć prawica, nie próbuje szargać niczyjej pamięci. Rozbija na części pierwsze absurdalne teorie, które powstały po katastrofie, a które w gruncie rzeczy wcale tej katastrofy nie dotyczą. Bohaterowie »Spisku« to wszyscy ci, którzy czują, że się nie załapali.

– Dawid Karpiuk, Newsweek



„Spisek smoleński” nawiązuje do dwóch znakomitych przedstawień Raczaka – „Przeceny dla wszystkich” (Teatr Ósmego Dnia) i „Dziadów” (Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy). Akcja rozgrywa się podobnie: promenadowo (albo jak mówią młodsi koledzy krytycy) na wybiegu. Podobnie jak w tamtych spektaklach i tu reżyser łapie za mordę widza, uderzając w podniosły ton, by za chwilę okpić go, obśmiać, wykrzywić. Patos zamienia się w farsę i na odwrót. Raczak fantastycznie uchwycił emocje, ale zatrzymał się na opisie sytuacji. (…) „Spisek smoleński” grany w dość obskurnej knajpie robi mocne wrażenie. Niby Raczak korzysta ciągle z tego samego kuferka środków teatralnych, który – wydawało się – dobrze znamy, a jednak zaskoczył, poruszył i zdenerwował.

– Stefan Drajewski, Głos Wielkopolski



Lech Raczak cytuje różne wersje spiskowej koncepcji katastrofy smoleńskiej. Rekonstruuje hipotezy i hiperbolizuje je, wykorzystując prawo do ironicznego postrzegania świata, które daje mu scena. Efekt pracy zespołu Trzeciego Teatru pokazuje, jak pamięć zmieniać się może w heroiczną opowieść, która przekształca się w mit, a ten – staje się podstawowym budulcem religii, prowadzącej do kultu. Dostrzegalna poetyka nadekspresji, typowej dla teatralnej alternatywy sprzed lat, pozwala na operowanie kabaretowym przerysowaniem, które oburzyło prawicowych komentatorów spektaklu. Tymczasem sprawdza się ono znakomicie w surowej przestrzeni klubowo-koncertowego wnętrza, w którym odbywa się przedstawienie; w zastanej scenografii, z towarzyszeniem prostych, wielofunkcyjnych i znakomicie stosowanych rekwizytów i kostiumów. Reżyser wprowadza także momenty delikatne i liryczne, bo pamięta o tragedii ludzi, którzy zginęli i o dramatach ich rodzin. Do tej kategorii należy scena, w której żona (Małgorzata Walas-Antoniello) przygotowuje męża do lotu. Albo inna, w której ustawione na stole pudełka zapałek kojarzyć się mogą z trumnami na płycie Okęcia. Obraz ten przypomniał mi o bezsensowności przypadkowej śmierci, której nadmierna heroizacja może budzić sprzeciw. Myślę, że właśnie to mógł mieć na myśli Lech Raczak, kiedy pisał słowa z patosem śpiewane w jego spektaklu: „Giniemy giniemy / Za Polskę giniemy / Giniemy / Z okrzykiem / Kurwa mać”.

– Piotr Dobrowolski, Teatr



Już w samym zestawieniu scen składających się na spektakl, zwraca uwagę nagromadzenie elementów narracji romantycznej z całym jej symbolicznym bagażem. Dariusz Kosiński w książce “Rok katastrofy” pisał: “Spór polityczny został zastąpiony przez romantyczny dramat, po raz kolejny inscenizowany nie na teatralnej scenie, lecz na ulicy. Prześledzenie tego złożonego procesu i zobaczenie, jakie były jego efekty, wydaje się wciąż sprawą pierwszorzędnej wagi. Emocjonowaliśmy się tymi wydarzeniami niemal wszyscy, ale czy podjęliśmy wysiłek, by je zrozumieć? Czy wiemy, czy zastanawiamy się, co przeżyliśmy?” Wydaje się, że takie zadanie mogło stanąć przed Spiskiem smoleńskim. Tak się jednak nie dzieje, ponieważ reżyser postanowił – co przyznawał w wywiadach – potraktować bezkrytycznie wiedzę z przekazów medialnych (lewej i prawej strony) jako materiał wyjściowy dramatu, nie zaś jako przedmiot refleksji. Podjął więc próbę spięcia w spektaklu dwóch przeciwstawnych narracji, uwzględnienia ich obu jednocześnie. Rezultat zdaje się od początku przewidywalny: każdy widz, przychodzący na spektakl Raczaka z ugruntowanymi przekonaniami o Smoleńsku, może się w nich tu jedynie utwierdzić.

– Marta Bryś, e-teatr.pl



„Spisek smoleński” poznańskiej Fundacji Orbis Tertius to furiacka odpowiedź Lecha Raczaka na niekończące się brednie zamachowych teorii Macierewiczowej sekty. I jako taka może drażnić: jest oczywista, jednostronna i chyba świadomie obliczona na przekonywanie już przekonanych. Ale parę symboliczno-lirycznych wstawek, prześlepianych przez polemistów, to odpryski najczystszego kruszcu dawnego teatru Raczaka: wstrząsających teatralnych znaków uruchamianych na malutkim kawałku podłogi, minimalistycznymi środkami, nasyconych aktorską czułością i kunsztem.

– Jacek Sieradzki, e-teatr.pl



Lech Raczak i jego sojusznicy z Trzeciego Teatru są przyzwyczajeni do gróźb i protestów podczas swoich spektakli. Ich produkcja z nurtu teatru dokumentalnego “Spisek smoleński”, którą prezentowali również podczas Festiwalu Malta, zajmuje się krytycznie teoriami spiskowymi wokół katastrofy lotniczej polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem w kwietniu 2010 – czyli teoriami, które podsycają stary mit Polski jako ofiary zagrożonej ze wszystkich stron, a w szczególności ze strony Rosji. Przedstawienie z pewnością nie jest zwykłym sprawozdaniem i ciężko mi oceniać je pod kątem estetycznym, tak obcy wydaje mi się ten rodzaj teatru. To korowód naszpikowanych efektem obcości scen połączonych niczym w filmowym montażu, które niekiedy działają bardzo sugestywnie, w sposób niesamowity, ponieważ trudny do zinterpretowania.

– Anna Volkland, Theater der Zeit

designed by teslathemes