albo o tym, jak trudno jest opowiedzieć właściwą historię
– A teraz wymyśl jakąś historię, tato – powiedziała Giordana, gdy wreszcie znalazła się w łóżku, a ojciec zgasił światło.
– Tego dnia Kubuś Puchatek, ledwo skończył poranne conieco… – zaczął ojciec.
– Nie chcę o Puchatku, znam już wszystkie historie o Puchatku i Prosiaczku – przerwała Giordana.
– Ale tej historii nie znasz na pewno – odpowiedział ojciec.
– Właściwie to nie będzie o Puchatku, ale o Kłapouchym, a jeszcze dokładniej – o dziadku Kłapouchego.
– No, dobrze! – niechętnie zgodziła się Giordana.
– Czy pamiętasz swego dziadka, Kłapouchy? – zapytał Puchatek po długim powitalnym milczeniu, które zapadało zawsze po pierwszym „dzień dobry” skierowanym do osiołka.
– Tak – odpowiedział smutnym głosem Kłapouchy.
– To może opowiesz mi coś o nim – powiedział Puchatek. – Nie możemy przecież milczeć cały dzień.
– Ja mogę – odparł Kłapouchy.
– Ale ja nie! – uciął Puchatek.
– Uff … – westchnął ciężko Kłapouchy. – Ale to jest dosyć smutna historia.
– Nie lubię smutnych historii – powiedziała Giordana.
– Nie lubię smutnych historii – zaczął też grymasić Puchatek.
– Jak ja! – ucieszyła się Giordana.
– No, trochę też śmieszna – uzupełnił Kłapouchy. – I pamiętam ją dość słabo, bo opowiadał ją dziadek, któremu opowiadał jego dziadek, a dotyczyła dziadka tego dziadka.
– Wydaje mi się, że jeśli nie pokręciłeś dotąd wszystkich tych dziadków, to i całą resztę opowiesz dokładnie – powiedział, myśląc uważnie, Puchatek.
– Otóż dziadek dziadka dziadka żył – oczywiście bardzo dawno temu – bardzo, bardzo daleko stąd, w Hiszpanii. Miał pracę ciekawą, był bowiem wierzchowcem, ale trudną, bo jego jeździec, mimo niskiego wzrostu, był ciężki: miał wielki brzuch i okrągłe pośladki. Nazywał się Sancho Pansa…
– Znam tę historie – przerwała Giordana. – Pan tego grubego był chudy i długi i nie pamiętam, jak się nazywał, ale walczył z wiatrakami. Czy już zapomniałeś, że mi to opowiadałeś?
– Tak, teraz sobie przypominam, że o Don Kichocie juz ci opowiadałem – westchnął ciężko ojciec.
– To wymyśl natychmiast coś innego, bo nie zasnę! – zagroziła Giordana.
– No dobrze, dobrze, zaraz coś wymyślę – żałośnie jęknął z ciemności ojciec. – Może być o… na przykład o… o koniu?
– Ale nie w Hiszpanii?
– W Grecji.
– Jeśli ta Grecja jest daleko od Hiszpanii, to dobrze. – zgodziła się Giordana.
ciąg dalszy nastąpi…