Na stronach poświęconych teatrowi w internecie (a internet będzie miał kluczowe znaczenie w tej opowieści) warto przypomnieć niektóre ekstremalne – że tak powiem – doświadczenia aktorskie. Ekstremalne, bo na niedostępnych szczytach… polityki.
Zdarza się nierzadko, że aktor zapomina o najważniejszym ostrzeżeniu Macbetha (akt 5, scena 5) i ze sceny teatru trafia na proscenium świata. I zdarza się, że odnosi wówczas największy życiowy sukces. I tak specjalista od ról drugoplanowych zostaje prezydentem supermocarstwa, a protagonista filmów drugorzędnych przeistacza się w gubernatora najbogatszego i najbardziej zaawansowanego technologicznie państwa/stanu świata. Ale zdarza się też, że komediant zakłada klub piwoszy, który z knajpy przenosi się niebawem do parlamentu, dzieli się potem według klucza duże piwo-małe piwo, wikła w niejasne interesy i kończy w niesławie. Pozostawiając jednak aktorowi (i jego publiczności) doświadczenie pozwalające istnieć wiarygodnie w serialach w rolach polityka uwikłanego w kryminalne układy.
Te historie znamy.
Więc posłuchajmy (poczytajmy!) kolejnej, która właśnie wstrząsnęła podstawami kraju, który potrafił przetrwać setki lokalnych trzęsień ziemi, Włoch. Bohater tej opowieści mówi o sobie jako o sprawcy politycznego tsunami. Co brzmi skromnie, jeśli zważymy, że większość dotychczasowego politycznego establishmentu pojękuje o Apokalipsie.
Jest aktorem. Aktorem komediowym. Komikiem. Komediantem. Błaznem. Nazywa się Giuseppe Grillo; na scenie Beppe Grillo (aż korci by przetłumaczyć – Ziut Świerszcz). Jego zwolenników nazywają „grillini” – „świerszczaki”. Dał się poznać pod koniec lat 70. w rozrywkowych programach telewizyjnych. Błyskotliwie zapowiadającą się karierę przerwał mu niezbyt wyrafinowany dowcip, który opowiedział:
– Podobno są kraje, gdzie wszyscy czują się socjalistami. To kogo oni tam okradają?
Bettino Craxi, szef partii socjalistycznej i premier (którego niebawem emigracja uratować miała przed długoletnim więzieniem za korupcję) nie zniósł tego żartu. Komika sięgnął (nieformalny oczywiście) zakaz pojawiania się w państwowej TV. A szef trzech prywatnych telewizji, niejaki Silvio Berlusconi, wówczas tylko magnat medialny, kręcił zbyt wiele interesów z Craxim, by wpuszczać Grillo do któregoś ze swoich kanałów. W ten sposób komediantowi pozostały teatry i sale widowiskowe oraz fama wroga reżimu.
Jego występy – politycznie niepoprawne i napastliwe – z pozytywnym „zielonym” przesłaniem na rzecz odnawialnych źródeł energii i przetwarzania odpadów – nagrywane i sprzedawane wpierw na kasetach VHS, potem na płytach CD, pozwoliły mu jednak niebawem na pokaźną willę i czerwone (a jakże!) ferrari. W 2005 w życiu aktora następuje przełom: odkrywa siłę internetowej komunikacji i zakłada blog, który niebawem staje się najczęściej odwiedzanym we Włoszech. W dwa lata później właśnie na tym blogu ogłasza dzień protestu przeciw politykom pod impertynenckim i prowokacyjnym hasłem „Vaffa Day”, co można w przybliżeniu przetłumaczyć na „Wypier Day”. W akcji bierze udział prawie pół miliona młodych ludzi w 95 miastach-stolicach prowincji. W tym momencie nie da się już powstrzymać narodzin organizacji bez statutu, partii-niepartii, która nazwie się Ruchem 5 Gwiazd. Komik zaczyna przepoczwarzać się w trybuna, przywódcę, guru, proroka. –W internecie rodzi się nowa forma demokracji – oświadcza. Nowe widmo pojawia się w Europie. Jest rok 2009.
W dwa lata później Ruch 5 Gwiazd staje w całym kraju do wyborów regionalnych i komunalnych. Mimo braku lokalnych organizacji, punktów zebrań, lokali partyjnych (internet pozostaje podstawowym miejscem komunikacji już setek tysięcy sympatyków) R5G w wielu gminach zbiera po 10-15 procent głosów, w Parmie uzyskuje większość i przejmuje władzę. Gdy Berlusconi na Sycylii, gdzie zawsze miał większość, opowiada po raz kolejny 15-letnią historię o moście, którym połączy wyspę z kontynentem, Grillo płynie wpław kraulem przez cieśninę. Oczywiście kradnie show Wielkiemu Demagogowi (jak słusznie nazywa się Silvia) i niebawem odbiera mu większość wyborców. R5G staje się największą partią na Sycylii, wspólnie z centrolewicą tworzy regionalny rząd.
W 2012 staje się jasne, że przyśpieszone wybory parlamentarne są nieuniknione. Z monologów Beppe Grillo zaczynają znikać żarty. Przed gmachem Parlamentu w kapłańskim uniesieniu wykrzykuje przekleństwo, przy którym polskie ekscesy tzw. „mowy nienawiści” wydają się – by użyć teatralnej terminologii – ariami operetkowych dziewic:
„To jest największy europejski magazyn zakażonych małż. One znaczą kryzys, moralną degrengoladę, one mają opuchniętą prostatę, a dla dwóch cyców i jednej dupy niszczą rodzinę, są pełne viagry, to jest martwy kraj..! W imię Boga idźcie precz! Czcigodni posłowie bez czci i honoru, bezczelne gęby, gówniane twarze, bezkształtne ryje, mordy do zapomnienia… Twarze odpowiedzialnych za ruinę ekonomiczną i społeczną, którym nie pomoże lifting i sztuczne uśmiechy. Wy jesteście jak Ceaucescu na balkonie, Mussolini przebrany za niemieckiego żołnierza w ciężarówce uciekającej do Szwajcarii, jak Hitler w berlińskim bunkrze wydający rozkazy nieistniejącym dywizjom.”
No, przyznajmy, ten monolog ma teatralną siłę; bez aktorskiego doświadczenia, bez znajomości sceny nie da się napisać (wyimprowizować?!) podobnego splotu ironii i inwektyw, złośliwości i złości, narracji i kapłańskiego przekleństwa. Grillo wie i czuje, że błazen otwierający karnawałowe pochody w dziesiątkach włoskich miast musi jechać na ośle, ale też wie, że na oślim grzbiecie Prorok powinien wkraczać do Miasta. I te dwa wątki połączy na stałe. Zrezygnuje z państwowych dotacji na kampanię wyborczą, wzgardzi propagandowymi spotami za społeczne pieniądze i państwowym „czasem antenowym”. Ferrari zostanie w garażu, wsiądzie w camper – pojazd, którym robotnicze rodziny jeżdżą na wakacje – i ruszy na objazd Włoch. Nazwie to „tsunami tour”. Nie będą mu wprawdzie rzucać pod nogi palmowych gałęzi – będą mu kanistrami donosić drożejące wciąż paliwo. W ciągu niewiele ponad miesiąca odwiedzi sto miast, w każdym z nich wygłosi dwugodzinną mowę łączącą kabaret z agitacją, radosne żarty z ciągami wyzwisk pod adresem kasty polityków z lewa i prawa, prezentację dwudziesto-trzydziestoletnich kandydatów do parlamentu z precyzyjnym i prostym programem wyborczym*. Wszędzie pojawią się kilkunastotysięczne tłumy – będą go uważnie słuchać, oklaskiwać, wybuchać śmiechem, skandować z nim hasła.
(Byłem na takim mityngu Grillo. Czułem się, jakbym wrócił w czas „karnawału solidarności”, albo jak wiosną 1989, tą przed czerwcowymi wyborami).
Cała konkurencja, przekonana o wyższości przekazów telewizyjnych nad teatrem na żywo, zlekceważy te wiece (i nie zauważy relacji setki lokalnych telewizji, dla których te wydarzenia miały ogromną wagę), uzna je za mało ważne spektakle komedianta przyciągające żądne darmowej rozrywki tłumy. Przerażą się dopiero ostatniego dnia kampanii wyborczej, gdy „widowisko” Beppe Grillo zgromadzi w Rzymie prawie 100 tysięcy ludzi! Lecz będzie za późno.
Ostateczny wynik wyborów zaprzeczył nadziejom tradycyjnych partii, sondażom, przewidywaniom komentatorów: R5G stał się największą włoską partią. Na „świerszczaków” zagłosowało 8 i pół miliona wyborców, ponad 25 proc. elektoratu.** R5G przegrał wprawdzie minimalnie z koalicją ugrupowań centrolewicowych, ale nikt nie będzie mógł bez zgody Grillo rządzić. I wszyscy boją się powrotu do urn, bo rozpętane przez komika tsunami może znieść wszystkich… W pałacach władzy po kątach szepcze się ze strachem, że najbliższy współpracownik Błazna, znany przedsiębiorca z branży programów komputerowych, jest zafascynowany czasami, historią i czynami Dżyngis Chana!
Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada – powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą.
(Macbeth, akt V, scena 5)
Lech Raczak
*Woda dobrem publicznym; bezpłatny internet dla wszystkich. Usunąć z polityki ludzi z wyrokami sądowymi; maksimum 2 kadencje na stanowiskach wybieralnych, by zlikwidować kastę polityków i rozszerzyć udział społeczeństwa w zarządzaniu na wszystkich szczeblach; drastycznie ściąć wydatki na administrację i płace polityków, zlikwidować finansowanie organizacji politycznych. Walka z korupcją (czyli kompletna zmiana prawodawstwa z epoki Berlusconiego). Drastyczne cięcia wydatków wojskowych na rzecz szkolnictwa, kultury i wspomagania indywidualnej przedsiębiorczości. Energia odnawialna. Stymulowanie gospodarki zamiast oszczędności – aż do wyjścia ze strefy euro, jeśli Unia będzie narzucać rygory… itd…
**W nowym parlamencie R5G reprezentować będzie 110 posłów i 58 senatorów, kompletnie nieznanych. Mówią o sobie na przykład: 1) Mam 29 lat, dwa fakultety i umowę śmieciową. 2) 25 lat, master z finansów zrobiłam w USA, pracuję w gminie jako pomoc księgowej. 3) 45 lat, z tego ostatnich 5 na bezrobociu. Od dziś jestem senatorem.
(Publikacja na blogu Towarzystwa Kontrrewolucyjnego TU JEST TEATR!, od 5.03.2013}(udostępniony także przez e-teatr.pl)